piątek, 14 lipca 2017

Dzień 10 - jedź do Hiszpanii mówili

Nie zmarzniesz mowili... To Hiszpania mowili... Bedzie cieplo mowili...
A my podczas Mszy prawie szczekalismy zebami, opatuleni po uszy w bluzy. Wczoraj padalo, dzis wieje...
Ciezko nam bylo dzisiaj wstac... Chociaz droga nie zapowiadala sie jakos ciezko, to jednak okazalo sie inaczej. Marta po probowaniu porzeczek, ktore nie byly porzeczkami, nie wygladala zbyt ciekawie wiec skorzystala z dobroci kolei Hiszpanskich. Teraz na szczescie wyglada lepiej.
Justyna z Grzeskiem szli na nogach. Mialo byc prosto... Nie bylo. 2 km blota w lesie, reszta asfalt i trasa szybkiego ruchu, pedzace tiry i tego typu atrakcje. Po drodze zatrzymali sie w knajpie na siku, Justyna zobaczyla, ze w menu maja pulpo czyli osmiornice. Zachecila zatem Grzegorza zeby zatrzymac sie na dluzej, biorac pod uwage, ze nie jadla wczesniej osmiornicy, byla bardzo ciekawa smaku... Kiedy zjadla pierwszy kawalek stwierdzila, ze ograniczy sie do ziemniakow, ktore tez byly srednie.
Znow z trasy widac ocean :)


W trakcie drogi Grzesiek rozwazal Droge Krzyzowa. Poruszyla to stacja z Szymonem Cyrenejczykiem. Bog wykorzystuje odczucia czlowiek by moc do niego dotrzec, nawet jesli te odczucia sa dla niego nieprzyjemne, moze to byc np. strach. Bog jest geniuszem docierania do czlowieka...
Justyna z kolei wziela na tapete Tomasza i jego "niewiernosc" rozmysla nad tym czy niewiernosc i niedowiaratwo to to samo?


Ps. Niektorzy z nas dzień kończą tak :)

1 komentarz: